Spacerowałem sobie ulicą Śniadeckich, i od razu wiedziałem co będzie kolejnym tematem. Chodzi o straszącą od dwudziestu lat (pozwolenie zostało wydane... w styczniu 1993 roku!). Od tego czasu koszmarną, niewymiarową konstrukcję jak w miastach państw Afryki środkowej pod adresem Plac Politechniki 4. Trudno uwierzyć, że takie coś wyrosło naprzeciwko perły architektury jakim jest budynek główny Politechniki Warszawskiej. Od ulicy Śniadeckich wygląda to tak:
Pomijam, że wysokość ma się nijak do PIĘKNYCH kamienic obok. Że konstrukcja wystaje poza linię zabudowy. To do tego straszy od kilkunastu lat!
Wyszperałem w internecie informację, że Poseł Paweł Poncyliusz złożył zapytanie poselskie na ten temat (brawo!). Z odpowiedzi dowiadujemy się, że m.in. pozwolenia na budowę jest wciąż ważne, bo...
W świetle obowiązujących obecnie przepisów ustawy Prawo budowlane nie można nakazać inwestorowi zakończenia inwestycji w określonym terminie. Inwestor ma prawo zakończyć budowę w wybranym przez siebie terminie (...).
Odpowiedzi udzielił nota bene były vice minister w byłym Ministerstwie Infrastruktury Olgierd Dziekoński, dziś prawa ręka Prezydenta Komorowskiego...
Poniżej zdjęcie tablicy informacyjnej żeby każdy wiedział, kto ten badziew zaprojektował:
Badziew został zaprojektowany w pracowni Projekt, czyli u panów Leszka Klajnerta i Adama Wagnera (podaję nazwiska żeby ktoś przypadkiem u nich nic nie zamówił).
Była tam kaminica, która nawet przetrwała wojnę, ale została rozebrana pod budowę MDM-u (dobrze że ta obok ocalała!). Zachowana jest dokumentacja? Jeszcze nie jest za późno żeby to odbudować w tradycyjnym stylu, godnym Placu Politechniki. Wyglądała tak:
Dziś wygląda tak (zdjęcie zrobiłem nocą z szacunku dla estetyki Drogich Czytelników):